Z okazji dwudziestolecia działalności Muzeum Manggha, powołanego z inicjatywy Andrzeja Wajdy i Krystyny Zachwatowicz, 5 lipca została otwarta wystawa Aleksandra Janickiego pod tytułem Tōkaidō – droga wschodniego morza. Tak jak w poprzedniej wystawie A. Janickiego Hiroshige multimedialnie i tym razem kontekstem ma być sztuka sławnego drzeworytnika. Twórczość Hiroshigego Andy stała się inspiracją dla wielu malarzy: Vincenta van Gogha, Paula Cézanne’a, Heneriego de Toulouse-Lautreca, Paula Gauguina i innych. Tym razem stanowi bazę projektu interdyscyplinarnego z użyciem nowych mediów.
Seria dziewiętnastowiecznych drzeworytów Hiroshigego Pięćdziesiąt trzy przystanki na Tōkaidō to ilustracja tzw. drogi wschodniego morza, najważniejszej arterii biegnącej z miasta Edo (obecnie Tokio) do Kioto – siedziby cesarza Japonii – funkcjonującej od VIII wieku. Na drodze istniały urzędowo wyznaczone stacje, zwane shukuba, oferujące podróżnym odpoczynek, posiłek i nocleg.
Obecnie szlak Tōkaidō jest najbardziej uczęszczaną trasą w Japonii. Łączy największe miasta: Tokio, Jokohamę, Nagoję i Kioto. W ciągu trzech i pół godziny można ją pokonać shinkansenem (szybką koleją), o parę godzin dłużej autostradą, tak zwaną jedynką. Autor wystawy Aleksander Janicki zdecydował się podążyć tradycyjnym szlakiem, uwiecznionym przez Hiroshigego.
Seria Hiroshigego Pięćdziesiąt trzy stacje na gościńcu Tōkaidō stanowi ważny zbiór w kolekcji Feliksa Mangghi Jasieńskiego, która dzięki Andrzejowi Wajdzie i Krystynie Zachwatowicz-Wajdzie znalazła swe schronienie w ufundowanym przez nich Muzeum.
Zbiór ten był jednym z powodów odwiedzin Muzeum Manggha przez japońską Parę Cesarską w 2002 roku oraz kontekstem wystawy przygotowanej na tę okoliczność przez Aleksandra Janickiego zatytułowanej Hiroshige multimedialnie.
W związku z 20. rocznicą działalności Muzeum Manggha autor wystawy sprzed lat ponownie nawiązuje do twórczości japońskiego artysty. Podróż szlakiem Tōkaidō stała się próbą dotarcia do miejsc utrwalonych przez drzeworytnika. Większa część historycznego szlaku już nie istnieje; część widoków, które utrwalił Hiroshige, była kompozycyjnym kolażem, wytworem artystycznej wyobraźni – co prawda opartej na licznych szkicach z podróży, niemniej modyfikowanych wedle licentia poetica mistrza
Wyprawa szlakiem Tōkaidō stała się tym samym poszukiwaniem nieistniejącego, pogonią za iluzją, obrazem hiperrealności. Ma to swe odbicie w konstrukcji ekspozycji. Jej wielowątkowy charakter to swego rodzaju palimpsest stworzony z przenikania się tego, co realne, z tym co wyobrażone.
Z racji osoby tropiącego obcego prezentowane prace stanowią refleksję dotyczącą recepcji odmiennej kultury imperium znaków, jak również pamięci pełnej dygresji i pobocznych odniesień, przypominającej strukturę sieci zacierającej linearny charakter drogi.
Prezentowana wystawa to multimedialny kolaż motywów z internetowej sieci, wymieszanych z dokumentalnymi zdjęciami z wyprawy, zacierającymi w migotliwej mozaice to, co realne, z tym co wirtualne; to formy kalejdoskopu z charakterystyczną wielością zmultiplikowanych odbić – powidoków zarejestrowanych obrazów; zdjęcia i przebłyski wideo – pojawiające się znienacka i szybko zanikające; notacje emocji i powidoków zapamiętanego. To także zmultiplikowane mapy bez konkretnej reprezentacji lub martwa natura elektronicznie ożywiana za pomocą interakcji z widzem.
Ekspozycja ma też konkretny wymiar nawiązujący do historii szlaku Tōkaidō. Wizyta na wernisażu właściciela ryokanu, gospody od XV wieku nieprzerwanie istniejącej na szlaku Tōkaidō i będącej w posiadaniu jednego rodu, świadczy o kultywowaniu tradycji, jej ciągłości. Historyczne zdjęcia buddyjskiego mnicha uratowane przez autora wystawy przed zniszczeniem ze świątyni Serca Księżyca to z kolei dowód na stopniową dezintegrację materialnej spuścizny.
Integralną częścią pokazu jest dźwięk nagrywany w trakcie wyprawy, ale przez multiplikację i fragmentaryczność nawiązujący raczej do muzyki konkretnej niż do ilustracji muzycznej.
Przewodnikiem Aleksandra Janickiego na szlaku Tōkaidō był japoński malarz, kaligraf, od lat związany z Muzeum Manggha – Masakazu Miyanaga. To dzięki niemu, cytując Imperium znaków Rolanda Barthes’a, autorowi wystawy udało się zstąpić w nieprzetłumaczalne. Wspólna praca polskiego i japońskiego artysty to przykład swego rodzaju opus magnum Mangghi: w symboliczny sposób ilustrujący realizację idei założonej przed dwudziestu laty instytucji.